1. Droga pokory na tej ziemi – to wejście do Królestwa Bożego.

Człowiek wiary pyta się ciągle na nowo: jak wejść do Królestwa Bożego, jak pójść do nieba? Lub: jak brać udział w życiu Boga i świętych? Jak stać się szczęśliwym? Jak być sobą, być wolnym, dojrzałym…? Jak żyć jednością… ? – Na te zasadnicze pytania naszego życia, tak ważne – i to nie tylko w młodości, nie tylko w momencie wyboru szkoły, zawodu, przyjaciół, można odpowiedzieć jednym słowem: pokora. Może odpowiedź ta w pierwszym momencie bardziej komplikuje niż wyjaśnia problem i wywołuje nowe pytania. Pokora jest przecież jedną z tych wartości, o której wielu ludzi mówi, nie wiedząc, o co właściwie chodzi. Pokora jest tak samo znana i nieznana jak miłość. Żeby wiedzieć, co to jest „miłość”, trzeba kochać. Zęby poznać pokorę, trzeba stać się pokornym. Trzeba nią być, aby uniknąć krzywego patrzenia na nią i choroby ducha z nią związanej. Dlatego trzeba od początku zdecydować się na bliższy kontakt, na „chodzenie” z nią, na przyjaźń. Dopiero w tym zaangażowaniu oraz w tej bliskości odkryjemy prawdziwą istotę i piękno tej królewskiej cnoty. Razem z tą wartością, z tą „przyjaciółką” znajdziemy wejście do Królestwa Bożego, do pokoju serca, do Chrystusa, do całego świata. Trzeba ryzykować, trzeba otworzyć się nie mając wiele doświadczenia. Przecież serce wyczuje, że tu właśnie jest prawdziwa droga do Boga, a zarazem do samego siebie. Trzeba pragnąć tego odkrycia, trzeba być gotowym na trudności w poszukiwaniu, na „płacenie” za to. Trzeba chcieć być pokornym modlić się o łaskę pokory zanim się dokładnie wie, o co naprawdę chodzi, ponieważ Jezus mówi: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 29).

Czy naprawdę pragnę stać się człowiekiem pokornym?


2. Bez pokory wszystko jest próżnością i urojeniem.

Są ludzie, którzy wiedzą bardzo dużo o Panu Bogu, o Kościele, o wierze, ale to nie gwarantuje, że Pan Bóg jest z nich zadowolony. Jezus często walczył z uczonymi w Piśmie… Inni dużo modlą się i angażują się w życie religijne. To także nie jest gwarancją, co widać na przykładzie faryzeuszów, którzy byli przecież bardzo pobożnymi ludźmi. Niedobra modlitwa może prowadzić do pychy, teologia do herezji, zaangażowanie się do aktywizmu, który bardziej przeszkadza misji Kościoła niż pomaga. Każdy człowiek do pewnego stopnia powinien być nieufny wobec samego siebie. Trzeba dać się sprawdzić przez kompetentnych ludzi, odpowiedzialnych Kościoła, ponieważ cicha ambicja i inne formy egoizmu potrafią zepsuć najlepsze intencje i plany. Przecież diabeł kusi pobożnych ludzi najbardziej przez pobożne pokusy: pod pretekstem dobrego celu lub dobrej sprawy sugeruje działanie bez jedności, a to niszczy wszystko. Dlatego trzeba zachować i pogłębiać pokorę. Ta cnota szuka prawdy i nie boi się jej. Uzdalnia też do przyjęcia prawdy (np. na zasadzie: lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo). Pokora nie może żyć bez prawdy i do niej prowadzi. Przez to prowadzi też do autentyczności modlitwy i apostolstwa. Oczyszcza od ukrytej ambicji i daje wytrwałość oraz zdrowie duchowe. Bez pokory najlepsze dzieła, akcje, dobre uczynki, a nawet modlitwy, właściwie wszystko „jest próżnością i urojeniem”. Krótko mówiąc: pokora to odwaga do życia prawdą!

Czy mam odwagę poznać prawdę o sobie? Całą prawdę…?

 

3. Razem z pokorą zdobędziesz wszystkie inne cnoty.

Mówi się, że miłość jest duszą wszystkich cnót. Podobnie o pokorze możemy powiedzieć, że jest obecna tam, gdzie jest jakakolwiek inna cnota, ponieważ pokora jest naczyniem albo kielichem miłość. Tam, gdzie żyje miłość, potrzebna jest też pokora. Im więcej pokory, tym więcej miejsca dla miłości. Pokora tworzy warunki, aby kochać, a miłość daje motywację i siły, aby upokorzyć się lub wytrwać w upokorzeniu. Przez miłość pokora jest obecna w każdej innej cnocie i umacnia ją. Cnota jest umiejętnością dojrzałej osoby: raz potrzebna jest sprawiedliwość, aby być dobrym, inna sytuacja wymaga czystości, aby kochać prawdziwie, jeszcze inne wydarzenie potrzebuje wytrwałości, aby wydać owoce. Jest przydatne, by świadomie ćwiczyć się w najważniejszych wartościach Ewangelii. Kto jednak pogłębia cnotę pokory, umacnia zarazem wszystkie inne wartości życia chrześcijańskiego. Ponieważ pokora pragnie i umie służyć, człowiek pokorny świadomie lub nie – szuka zawsze tego, co pomaga, co buduje, co służy, jeżeli trzeba, także kosztem uniżenia samego siebie. W ten sposób pokora prowadzi do sprawiedliwości, czystości, wytrwałości i wszystkich innych cnót oraz je umacnia. Kto ćwiczy się w pokorze, pogłębia zarazem wszystkie inne cnoty.

Czy jestem gotowy przyjąć i rozwijać wszystkie cnoty?

 

4. Pozwól, aby pokora była twoją stałą towarzyszką, a będziesz szczęśliwy.

Krzywe spojrzenie na pokorę prowadzi nieraz do wrażenia, jakoby pokora była czymś smutnym. Można by powiedzieć: „Smutny święty – to „smutny” święty!”. Właściwa świętość prowadzi jednak do głębokiej, nadprzyrodzonej radości. Podobnie autentyczna pokora. Brak radości w pokorze jest znakiem, że coś jest nie w porządku, że coś trzeba sprawdzić, poprawić, prosić o radę. Czasami brak radości spowodowany jest przez to, że żyje się pokorą tylko od czasu do czasu, np. podczas rozmyślania lub nabożeństwa, ale w czasie śniadania już nie. Głębokiego i stałego szczęścia jako owocu pokory można doświadczyć tylko wtedy, gdy dążenie do pokory jest stałe, ponieważ prawdziwa pokora nie jest podobna do ubrania, które raz zakładam, raz nie. Pokora jest głębiej związana z charakterem, z całą osobowością. Nie jest sprawą zewnętrznego wyrazu – sposobu spojrzenia lub uśmiechu, smutku itp. Jest raczej głęboką potrzebą serca, gotowością do służby, do ofiary, by ratować i dać szczęście innym. Człowiek pokorny nie czuje się dobrze, kiedy nie może przyczyniać się do znalezienia szczęścia przez wszystkich. Dlatego jest gotowy płacić za innych i jest to dla niego źródłem szczęścia. Nie może czuć się dobrze, dopóki drugi nie jest zadowolony, nie jest sobą, nie jest w Bogu…

Czy chcę zawsze, w każdej sytuacji żyć w pokorze?

 

5. Doświadczysz dużo pociechy wewnętrznej, jeżeli wielkodusznie przyjmiesz upokorzenia.

Jak to możliwe, że właśnie upokorzenie daje pociechę? Czy nasze codzienne doświadczenie nie jest odwrotne, czy upokorzenie nie zostawia w nas głębokiego zranienia duszy i goryczy serca? Tak jest bez wiary. Na ile wiara jednoczy nas z Jezusem upokorzonym, na tyle nasze serce staje się wielkoduszne. Samo upokorzenie prowadzi do samotności, ale przez wiarę idzie dalej, a mianowicie do Serca Jezusa. Tam znajdziemy wewnętrzną pociechę i słodycz, której nie da się opisać słowami.

Najpóźniej w tym miejscu rozważań staje się zrozumiałe, dlaczego większość ludzi nie pojmuje pokory, dlaczego wielu uważa, że jest ona słabością lub czymś chorobliwym. To niewłaściwe patrzenie na pokorę pochodzi z braku wiary, jest znakiem braku dojrzałości chrześcijańskiej, wskazówką, że ktoś nie ma doświadczenia życia nadprzyrodzonego, doświadczenia życia Ewangelią…

Czy staram się sytuacje upokarzające przeżyć do końca w duchu wiary?

6. Nie wpada w gniew i zgorzknienie, kto samego siebie uważa za małego.

Wiele kłopotów pomiędzy ludźmi, a szczególnie gniew, skłócenie czy obraza, wynika z tego, że człowiek przecenia samego siebie, wywyższa się, lubi patrzeć na innych z góry, szukając i podkreślając wszystko, co u innych słabe, dla własnych błędów znajdując zawsze jakieś usprawiedliwienie. Pokora jednak postępuje inaczej, ponieważ szuka prawdy, szuka jej najpierw w samym sobie. Lepiej odkryć przykrą rzeczywistość niż dalej łudzić się, co do faktycznego stanu własnej duszy i własnego charakteru. Kto dba o swoje zdrowie, chce wiedzieć, jaką ma chorobę, nie chce być okłamywany przez lekarza. Tylko prawda o chorobie pozwala na skuteczną walkę z nią. To samo dotyczy także braków lub chorób charakteru, stosunku do innych ludzi, do Boga. Człowiek pokorny jest wdzięczny za odkrycie słabości. Ludziom zaufanym pozwalamy zwykle mówić o naszych błędach, ale powinniśmy być wdzięczni również ludziom niesympatycznym i przeciwnikom, gdy wskazują na błędy i zaniedbania. Powinniśmy być wdzięczni także wtedy, gdy czynią to nieżyczliwie, z napięciem nawet nie w dobrej intencji, ponieważ mówią prawdę, która może nam pomóc.

Człowiek pokorny jest gotowy przyjąć przykrą prawdę o sobie, nawet jeżeli powiedziana jest przesadnie, jeżeli zarzuty nie w pełni odpowiadają rzeczywistości. Prawdziwa pokora dziękuje za każde upokorzenie, korzysta z tego, co jest prawdą, a nawet z tego, co jest przesadą. W ten sposób nie wpada w gniew, a przebaczenie niesprawiedliwości ściąga na ziemię wiele łask, pomagając w oczyszczeniu z tego, co naprawdę nie było dobre.

Czy przyjmuję upokorzenia od wszystkich?

7. Kto doświadczy upokorzenia na tej ziemi – tego sam Bóg wywyższy w wieczności.

Siódma zasada przypomina nam Kazanie na górze: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,10). Sam Jezus pociesza tych, którzy cierpiana tej ziemi z powodu Królestwa Bożego. Będzie inaczej, będzie nagroda! Ta chrześcijańska nadzieja nie pozwala nam jednak patrzeć biernie, kiedy inni niesprawiedliwie cierpią. Trzeba pomagać, bronić, walczyć, tak, jak sam Jezus pomagał cierpiącym, osądzonym, potępionym. Nie wystarczy jednak sama walka o sprawiedliwość na tej ziemi. Nasza rzeczywistość jest większa, sięga aż do wieczności, podlega najsprawiedliwszemu z sędziów. Trzeba walczyć dla cierpiących tak, jakby sprawiedliwość zależała jedynie od naszego zaangażowania się w tej sprawie, a zarazem trzeba zachować przy tym pokój serca, jakby wszystko zależało od Boga…

Nie zawsze jednak można walczyć. Szczególnie, jeżeli chodzi o niesprawiedliwość, którą przeżywamy my sami. Jezus przed Piłatem nie mówił wiele i w końcu w ogóle już się nie bronił. Zostawił sprawę do rozpatrzenia Sądowi Ostatecznemu. Trzeba modlić się o łaskę mądrości, która potrafi rozróżnić sytuacje, w których trzeba już na tej ziemi walczyć od takich, w których lepiej jest czekać na sąd Boży. Sama myśl o wieczności umacnia pokorę i umiejętność znoszenia niesprawiedliwości.

Czy ufam Bogu doświadczając upokorzenia?

 

8. Kto w pokoju serca i pokornie przyjmie wzgardę – zdobędzie nie­wyobrażalną wielkość.

Co to jest „wielkość”? Normalny człowiek pragnie sukcesu i uznania, dba o swój ą opinię i honor wobec ludzi. Każdy stara się „zachować twarz”, czyli godność, nawet jeżeli walka jest już przegrana. Prawdziwa wielkość nie zależy jednak od oceny człowieka. To, co mówi sumienie liczy się bardziej od obmawiania, komentarzy i plotek. Właściwa wielkość zależy od opinii Boga. Wartość ma to, co ceni się w niebie. Szlachetne jest to, czego nie niszczy mól lub rdza, czego nie można ukraść lub stracić. Kto żyje w perspektywie wieczności, znajdzie w swoim sercu siłę i równowagę w uniżeniu przez ludzi. Takie próby umacniaj ą nawet cnoty, a szczególnie pokorę, która rośnie w każdym uniżeniu…

Prawdziwej wielkości nie zdobywa się też na tej ziemi przez głośne zwycięstwo, oklask’ lub reklamę. Milczenie w niesprawiedliwości, przebaczenie krzywdy, dążenie do pokoju kosztem własnego prawa, czasu czy pieniędzy są znakami prawdziwej wielkości, często niedocenianej przez ludzi. Taką wielkość można znaleźć wśród ludzi prostych. Ona nie zależy od wykształcenia, od kariery czy bogactwa. Taka wielkość nie rośnie nawet wraz z wiedząc Bogu, ale znajduje się tam, gdzie jest prawdziwa pokora.

Czy cenię bardziej opinię, honor i wielkość w oczach ludzi czy to, co myśli o mnie Bóg?

 

9. Uświadomienie sobie własnej głupoty i nędzy jest lekarstwem na pychę i zarozumiałość.

Każdy wierzący, nawet po wielu latach formacji i życia duchowego, przeżywa pokusę pychy (może ukrytej), której sam w sobie nie dostrzega. Mówi się, że każdy człowiek ma na swoim ciele miejsce, gdzie nie może się sam podrapać. Podobne miejsce posiada nasza dusza, np. tam, gdzie kryje się nieuświadomiona pycha. Dlatego dla uleczenia ducha nie wystarczy rozważanie własnych słabości, może już tysiąc razy wyznanych na spowiedzi. Dobrze jest prosić kogoś o „duchowe podrapanie” prosząc o braterskie upomnienie lub „godzinę prawdy”. Trzeba poznać swoje dolegliwości i choroby, by je skutecznie zwalczać.

Czasami człowiek myśli, że jest pobożny, że uczciwie szuka Boga, ale przystępując do spowiedzi od razu w momencie przyznania się do własnych grzechów usprawiedliwia się. Podobnie rozmowa duchowa lub godzina prawdy może być nieudana, jeżeli ktoś nie potrafi słuchać i nie pozwala drugiemu mówić do końca i przedstawić własnego spojrzenia na sprawy lub błędy. Trzeba cierpliwie czekać do końca wypowiedzi drugiego, do wyjaśnienia sytuacji. Często lepiej jest w ogóle niczego nie dodawać ani nie poprawiać dla własnej obrony, aby nie ryzykować, że drugi będzie zablokowany w przedstawieniu własnego obrazu sytuacji. Prawda obroni się sama. Nie musimy się jej bać, ale często trzeba czekać, aż ukaże się w pełni. Prawda o własnych błędach i ograniczeniach nigdy nie jest przyjemna, a jednak uświadomienie jej sobie jest warunkiem leczenia lub zmniejszenia szkody.

Czy pragnę rzeczywiście poznać swoje błędy i braki, czy też, gdy ktoś zwróci mi na nie uwagę, zaczynani się od razu bronić?

 

10. Rozważanie własnej nędzy i nicości daje dużo cierpliwości w upokorzeniu.

Kto uczciwie zaczął poznawać samego siebie przez konsekwentny rachunek sumienia, czy rozmowy duchowe, które są czymś więcej niż tylko wzajemnym prawieniem sobie komplementów, albo też przez autentyczne kierownictwo duchowe, w którym naprawdę szuka Boga i nie pragnie tylko, aby ktoś się nim zainteresował – a więc kto prawdziwie poznaje swoje ograniczenia, słabości i błędy, znajdzie też nowe odniesienie do innych: zrozumie lepiej słabość brata lub siostry, potrafi też lepiej pomagać. Rozumieć to nie znaczy usprawiedliwić albo przeoczyć, ale dzięki cierpliwości będziemy w stanie wytrwać w pokusach, obojętnie, czy chodzi o nasze własne słabości, czy też braki innych.

Rozważając własną nędzę przygotowujemy się na przykre momenty, w których inni będą nam mówili o tych słabościach: możemy przyznać im rację, możemy nawet podziękować i w ten sposób zachować pokój serca oraz uniknąć napięć i konfliktów.

Czy znam swoje błędy, czy raczej uciekam od moich słabości?

 

11. Kto z pokornego serca samego siebie uniża, potrafi odkryć wartość drwiny i obrazy.

Największym przykładem pokory jest sam Jezus. Będąc Bogiem uniżył samego siebie i jako czło­wiek zawsze ukrywał swoją wyższość. Dodatkowo różni ludzie poniżali Go przez naiwność lub złośliwość. Uniżenie Jezusa służy tym, których On sam pragnie ratować, obdarować zbawieniem. Również w naszym życiu potrzebne jest takie zbawcze uniżenie samego siebie, jeśli pragniemy brać udział w dziele odkupienia – zbawienia. Dla stworzenia jedności z drugim człowiekiem zawsze jest potrzebne pewne uniżenie samego siebie. Dopóki decydujemy się na nie sami, jest ono względnie łatwe, ale kosztuje więcej, gdy zostaje nam narzucone, choć również wtedy może mieć wielką wartość, która niestety często pozostaje niewykorzystana. Drwiny i obrazy stają się często powodem kłótni i strat duchowych. Człowiek, który dobrowolnie ćwiczy samego siebie przez dobrowolne uniżenie się, jest w lepszej kondycji, potrafi korzystniej reagować i wykorzystać szansę duchowego rozwoju, również wtedy, gdy próby pochodzą od innych.

Czy doceniam momenty uniżenia i obrazy i czy umiem z nich korzystać?

 

12. Kiedy doświadczasz niesprawiedliwości, pamiętaj, że z prochu jesteś stworzony.

Mówi się, że człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego, także ubóstwa, ale nigdy do nie­sprawiedliwości. Ona zawsze najbardziej boli, przyzywa wolność, przygotowuje rewolucję, a nieraz nawet knuje zemstę. Także dla chrześcijanina akceptacja niesprawiedliwości nie jest łatwa, szczególnie, jeśli pochodzi ze strony tych, którzy również są wierzącymi. „Szkoła pokory” daje bardzo prostą radę: pamiętaj o stworzeniu „z prochu”, przypomnij sobie o ludzkich słabościach! Będąc tylko prochem – jak możemy spodziewać się sprawiedliwości ze strony ludzi, jak możemy spodziewać się lepszego traktowania?

Nie wolno zapomnieć o słabościach ludzi, o ograniczeniach – własnych i cudzych. Nie chodzi zawsze tylko o dobrą wolę. Często człowiek nie jest winny temu, że ma trudny charakter lub dziedziczne wady, ale nie można tym argumentem usprawiedliwiać wszystkich błędów i braków w formacji. A jednak prawda ta przynosi ulgę w trudnościach życiowych. Myśląc o własnym pochodzeniu „z prochu” można stać się bardziej cierpliwym wobec samego siebie i nie obrażać się z powodu braku szacunku ze strony innych.

Czy realistycznie patrzę na ludzką, także na własną słabość?

 

13. Jeżeli nie umiesz przebaczyć urazy, okazujesz wyraźnie twój brak pokory.

Jedną z najpiękniejszych wartości człowieka jest umiejętność przebaczania. Ta cnota szczególnie przybliża go do Boga. Bóg ukazuje swój ą wielkość najbardziej przez uniżenie się, przez przebaczenie. Człowiek, który nie potrafi przebaczyć pokazuje, jak daleko jest od Niego. Przebaczenie głębokich uraz nie tylko kosztuje dużo, ale daje również nową pokorę, a więc nową bliskość do Boga…

Przebaczenie jest aktem twórczym, ponieważ daje nowy początek. To, co było, już nie istnieje. Można jeszcze raz próbować ufać i współdziałać. Pan Bóg jest Stwórcą świata i człowieka nie tylko dlatego, że na początku czasu wszystko powołał do istnienia i rozwoju. Stwórcza moc Boga polega także na tym, że przez przebaczenie grzechu świat znajduje swoje właściwe znaczenie i człowiek staje się sobą w Chrystusie. Przez przebaczenie współpracujemy z Bogiem, Stwórcą i Zbawicielem. Prowadzimy świat i ludzkość do jedności, biorąc na siebie winę innych, płacąc własną krwią za odnowienie świata i człowieka. Dlatego pokora jest twórcza i zbawcza.

Czy potrafię przebaczyć? Jak szybko? Czy wszystkim i w pełni?

 

14. Upokorzenie jest bardzo ciężkie dla tego, kto nie chce pamiętać o swej nicości.

Również człowiek pragnący postępu duchowego ma trudności z upokorzeniem. To nic złego. Upokorzenie musi boleć, ponieważ zdrowy człowiek dba o swój honor. Można jednak na upokorzenie patrzeć nie tylko negatywnie. Kryje się w nim więcej dobrego niż złego. Trzeba uczyć się korzystać z upokorzenia, a wówczas nie będzie już trzeba z nim walczyć.

Przez upokorzenie można uczyć się spojrzenia na własną rzeczywistość bez szminki i udawania. Zwykle nieświadomie pokazujemy innym coraz to inny obraz siebie samego, który nie odpowiada rze­czywistości. Nieświadomie zaczynamy wierzyć, że jesteśmy lepsi i broń Boże, jeśli ktoś to zakwestionuje. Kto jednak ćwiczy się w sztuce dobrego korzystania z upokorzenia, ćwiczy się także w życiu prawdą. Nawet, jeśli samo upokorzenie zawiera przesadę lub niesprawiedliwość, może być przydatne, by lepiej żyć w prawdzie. Jest to podobne do gimnastyki: same ćwiczenia także wyglądaj ą przesadnie. W ciągu dnia pewne ruchy ćwiczone podczas gimnastyki nie są już potrzebne, a jednak wykonuje się te skłony i skręty, aby mieć przez cały dzień lepszą kondycję fizyczną i lepsze krążenie krwi. Podobnie można też – przez spojrzenie na własne braki i słabości – korzystać z nieprzyjemności i przesadnego upokorzenia dla lepszego „funkcjonowania” życia duchowego.

Czy umiem wykorzystać niesprawiedliwość dla pogłębienia mojego życia duchowego?

 

15. Owocne dążenie do pokory to rozważanie własnej małości w świetle wielkości Boga.

Najczęściej człowiek okłamuje samego siebie. Dzieje się to zwykle nieświadomie, ale tym bardziej ten brak prawdy jest niebezpieczny. Przeciętny człowiek chce być kimś ważnym, wielkim, pięknym. Dlatego kosztuje go wiele, jeżeli ktoś zwróci uwagę na jego małość, nicość. Wyglądało na przesadę, gdy mówi się o „nicości” człowieka, przecież jest on kimś, jest dzieckiem Bożym, został odkupiony przez Krew Chrystusa i chyba w każdym człowieku można znaleźć pomiędzy wadami dobre cechy, jak perły pośród kamieni. Mimo to rozważając wielkość Boga człowiek może mieć wrażenie, że jest „niczym”. Bóg jest za wielki i odległość do Niego zbyt nieprzekraczalna, a język ludzki zbyt ograniczony, by w odpowiedni sposób mówić o wielkości Boga, a zarazem o naszej małości. Stąd pochodzi to słuszne powiedzenie o naszej „nicości”, niezależnie od prawdy o ludzkiej godności.

Patrząc na Boga i godność człowieka można jeszcze bardziej przerazić się ludzkimi słabościami. Potrzebujemy kontemplacji wielkości Boga, aby widzieć małość człowieka, a zarazem spojrzenia na ludzką nicość, aby odczuć wielkość Boga. Człowiek pokorny korzysta z każdego upokorzenia, aby widzieć samego siebie w prawdzie i przez to jeszcze bardziej adorować i wielbić Pana Boga. W tym duchu mówiła Maryja: „Wielbi dusza moja Pana (…), bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej, Święte jest Jego Imię” (Łk 2, 46-49).

Czy wielkość Boga przygnębia mnie, czy też prowadzi raczej do wdzięczności i adoracji?

 

16. Każde dobro w tobie to dar Boga.

Ważnym aspektem pokory jest wdzięczność, a istotnym elementem wdzięczności – uznanie źródła wszelkiego dobra, a więc uznanie Boga, od którego pochodzi wszystko, co dobre. Św. Paweł pyta się: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7). Na pewno dużo zależy od współpracy człowieka, ale bez łaski Bożej nie jesteśmy w stanie dobrze żyć i działać. Trzeba przypominać sobie o tej prawdzie – nie po to, aby przygnębiać człowieka, ale aby obronić go przed pychą i zarozumiałością. Przez wdzięczność przygotowujemy się do otrzymania większej łaski i głębszego dobra. Wdzięczność jest owocem pokory, a ta umacnia się przez wdzięczność. Kto wie i uznaje, że wszystko, co dobre, otrzymał, jest bardziej gotowy, by się tym dzielić i pomagać wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Wdzięczny człowiek wie, że wszystko, co otrzymał od Boga, zostało mu dane, aby przekazywał, aby pomnażał przez dzielenie się, aby zachowywał przez rozdawanie, ponieważ w Królestwie Bożym posiada cokolwiek tylko ten, kto daje, aby mieć miłość, trzeba ją podarowywać.

Czy z radością przyjmuję wszystko, co dobre, jako dar Boży?

 

17. Jak ośmielasz się liczyć na siebie, skoro wszystko otrzymałeś jako dar Boga?

Jednym z największych niebezpieczeństw w życiu duchowym jest pewność siebie. Osoba pewna siebie jest podobna do kogoś, kto dopiero zrobił prawo jazdy: dopóki czuje się niepewny, dopóki jeździ ostrożnie i uważnie, nie grożą mu wypadki. Sytuacja zaczyna być niebezpieczna, kiedy zaczyna myśleć: teraz już umiem, już przejechałem bez większych trudności kilka tysięcy kilometrów…

Także w relacjach międzyludzkich nie wolno za bardzo liczyć na własne siły, mądrość, do­świadczenie. Nie znaczy to, że mamy popaść w drugą skrajność. Nieśmiałość też nie jest cnotą i autentyczna pokora nie prowadzi do kompleksu niższości. Chodzi raczej o dobrą miarę ostrożności oraz o umiejętność współpracy z łaską Bożą. Kto współdziała z Panem Bogiem, nie musi się bać, tak, jakby wszystko zależało od jego własnych sił i zdolności. Z drugiej strony współpraca z łaską Bożą zobowiązuj e: trzeba dawać z siebie wszystko, aby Bóg mógł dać jeszcze więcej. Prawdziwa pokora prowadzi do zaufania i odwagi oraz chroni przed lekkomyślnością i lenistwem.

Czy staram się dobrze współpracować z łaską Bożą?

 

18. Moje życie przemija, jestem jak popiół i dym, a jednak jest we mnie jeszcze tyle pychy i zarozumiałości.

Życiowym zadaniem każdego człowieka jest jego ludzkie dojrzewanie. Wielką rolę odgrywa w nim ćwiczenie i umacnianie cnót, wartości duchowych i dobrych cech charakteru. Dobry rachunek sumienia pokazuje jednak czasem, że jest w nas jeszcze wiele wad. Szczególnie niebezpieczne pośród nich są pycha i zarozumiałość. Trudno całkowicie zlikwidować te chwasty z ogrodu życia wewnętrznego, ale regularne i konsekwentne pilnowanie samego siebie może ograniczyć wpływ tych wad i odebrać im wszelkie szansę działania. Można chwilowo zlikwidować chwasty w ogrodzie lub na polu przez wyrwanie ich; bardziej skuteczne jest jednak sadzenie dobrych roślin owocowych na tym miejscu. Podobnie bardzo skutecznie można zwalczyć pychę przez świadome życie według Ewangelii, przez ćwiczenie pokory w służbie codziennych obowiązków, przez regularne przyjmowanie i ofiarowywanie trudności zwykłego życia z miłości do Boga i do bliźnich.

Czy myśl o krótkim czasie życia, który mi pozostał, mobilizuje mnie do zwalczania pychy i innych wad?

 

19. Przypatrz się uważnie otwartemu grobowi –będziesz znów pokorny.

Istnieje stare powiedzenie, że dobrym doradcą człowieka jest śmierć lub otwarty grób. Z jednej strony pogrzeb przypomina o największej niepewności naszego życia: nie wiemy, ile czasu nam jest dane, aby pracować nad sobą, by zwalczać pychę i pogłębiać pokorę. Otwarty grób może być dla nas ważnym lekarstwem na lekkomyślność i marnowanie tak cennego czasu. Żyjemy tylko raz! – mówi głupiec; żyjemy tylko raz! – mówi mędrzec. Trzeba korzystać z każdego dnia, z każdej sytuacji, przecież czeka nas rozliczenie.

Otwarty grób przypomina również o tym, że wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Ani pieniądze, ani tytuły, ani znajomości nie mogą nikogo wybawić od śmierci, także działanie lekarzy jest ograniczone. Również ta prawda pomaga w pogłębianiu pokory i zwraca człowieka zagubionego w ambicji i przepychu tego świata z powrotem ku rzeczywistości.

Czy rzeczywistość śmierci pomaga mi żyć bardziej dojrzale?

 

20. Nie polegać na własnym zdaniu – to wyraz pokory.

Jednym z największych znaków braku pokory jest przywiązanie do własnego sposobu myślenia czy stylu wychowania. Trzeba umieć rozróżnić między prawdą a własnym zdaniem. Prawda może być tylko jedna. Dróg do jej znalezienia jest wiele. Trzeba wymagać jedności tam, gdzie jest potrzebna i dać wolność tam, gdzie to tylko możliwe. Jest to bardzo niebezpieczne, jeżeli ktoś jest tak mocno przywiązany do własnego sposobu myślenia lub modlenia się, do własnych metod pracy czy własnego stylu urządzania mieszkania, że nie ma miejsca dla ulubionego sposobu drugiego. Z takim człowiekiem trudno żyć i pracować. Czy jesteś pewny, że czasami sam nie jesteś takim człowiekiem? Prawdziwa pokora daje odwagę, aby stracić własne zdanie lub metodę, by być i działać w większej miłości z innymi: „Lepsze to, co mniej doskonałe w jedności z innymi, niż bardziej doskonałe, ale bez jedności” (Chiara Lubich).

Czy jestem gotowy dla większej jedności „stracić” własne zdanie?

 

21. Nigdy nie będzie prawdziwie pokorny, kto samego siebie za bardzo ceni i kocha.

Miłość do samego siebie jest potrzebna. Sam Jezus powiedział, że mamy kochać drugiego, jak siebie samego, a więc trzeba kochać siebie. Ale kochać to nie znaczy rozpieszczać. Także litość nad sobą nie jest prawdziwą miłością. Każda forma egoizmu psuje i niszczy miłość. Właściwa miłość samego siebie to wypełnianie woli Bożej względem własnej osoby. Trzeba najpierw zaakceptować siebie ze wszystkimi talentami i brakami. Jedno i drugie jest zadaniem do spełnienia. Jedno i drugie ma także służyć innym, ma istnieć w harmonii, ma umacniać jedność pomiędzy wszystkimi. Można służyć nie tylko przez dary, umie­jętności, zdolności, można służyć także przez braki, słabości, problemy, ponieważ przyjęcie pomocy od innych może być dla nich większym darem, niż jej udzielenie. Pokora jest wymagająca w jednej i drugiej sprawie. Mobilizuje do pomocy i do jej przyjęcia, „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17, 21).

Człowiek pyszny, który sam dla siebie jest najważniejszą osobą lub, który za bardzo się oszczędza, jest blokadą nie tylko dla innych, ale także dla samego siebie. Szczęśliwy ten, który nie uważa siebie za najważniejszego. Miłość bliźniego w praktyce znaczy: twoje problemy, sukcesy, bolączki, twoja świętość, twój smutek i twój urlop jest tak samo ważny, jak mój.

Czy umiem kochać samego siebie, kochając drugiego?

 

2. Znosić wady innych, a nawet swoje własne – to owoc całkowitego otwarcia się na pokorę.

Jeden z klasycznych duchowych „uczynków miłosierdzia” polega na znoszeniu przykrości, nieprzy­jemności i uraz od innych. Nie ma ludzkiego życia bez problemów, bez nerwów, bez stresów spowodowanych przez różnorodność charakterów i słabości. Nie można od drugiego, a nawet i od samego siebie wymagać tego, że zawsze musimy czuć się dobrze, być w najlepszej formie, bez kryzysów, czy to z powodu stanu zdrowia, pogody czy powodzenia. Widocznie taki ma być ten świat: potrzebujemy tych kłopotów i napięć, aby przez nie rozwijać się duchowo. Cierpliwość zawiera w sobie sztukę dojrzałego życia. Właściwa cierpliwość liczy się z tym, że człowiek jest słaby. Trzeba wymagać, ale nie za dużo. Św. Kasper nazywał świat „jednym wielkim szpitalem, w którym wszyscy jesteśmy pacjentami”. Jest to realistyczne spojrzenie na człowieka, pełne gotowości do pomocy, do pokory.

Szczególna trudność w znoszeniu innych polega na tym, że to my sami – często nieświadomie -czynimy między nimi różnice. Od jednych bez problemów przyjmujemy wszystko, pozwalając nawet na nadużywanie naszej cierpliwości i wykorzystywanie dobroci; w innych wypadkach: nawet najmniejsze formy nietaktu wywołuj ą ostrą reakcję i niechęć. Pokora wyrównuje nasze traktowanie innych i czyni je niezależnym od sympatii lub antypatii.

Niektórzy najwięcej kłopotów maj ze znoszeniem samego siebie. Czyż to nie w spojrzeniu na cierpliwość Chrystusa Ukrzyżowanego można znaleźć nową gotowość, by zaakceptować samego siebie, własny charakter, pochodzenie, błędy przeszłości i wszystko, co nas dręczy? Pokora daje cierpliwość do wszystkich, nawet do samego siebie.

Czy pamiętam o tym, że Pan Jezus zapłacił własną Krwią za tych ludzi, którzy wymagają ode mnie tyle cierpliwości?

 

23. Służyć każdemu z radością – to owoc pragnienia pokory.

Jako fundament wszystkich cnót, jako „kielich miłości”, pokora zawiera w sobie wszelkie owoce. Jednym z najpiękniejszych owoców jest radość służby. Dla wielu osób służba jest czymś negatywnym, jakimś złem koniecznym, którego trzeba unikać jak się da. Takie spojrzenie na służbę staje się tragedią człowieka nie­dojrzałego, człowieka bez miłości, bez pokory. Ale co uczynić, aby odkryć radość służby? Trzeba wejść do wody, by nauczyć się pływać. Trzeba wytrwać w pierwszych trudnościach ucznia, który zaczął grać na nowym instrumencie lub rozpoczął trenować nową dyscyplinę sportową Dopiero potem można przeżyć satysfakcję i zaszczytne momenty. Suchy, czarny chleb trzeba długo gryźć, zanim zacznie smakować. Podobnie jest z radością służby: trzeba zaufać i wytrwać, trzeba dać serce, a przede wszystkim wierzyć, że nie służymy sami, ale w nas służy Chrystus, a my służymy Chrystusowi w drugim człowieku, szczególnie w tym, który cierpi. Przez radość służby bierzemy już udział w radości zmartwychwstania. Najpierw trzeba stracić Jezusa na Golgocie, aby przyjąć Go z powrotem jako Zmartwychwstałego – może właśnie wtedy, gdy najmniej Go oczekujemy.

Doświadczenia nadprzyrodzonej radości z powodu służby w pokorze nie otrzymuje ten, kto nie służy bez warunków, kto wyklucza kogoś, kto ogranicza się w służbie przez własną rodzinę, przyjaciół lub interesy. Chrześcijańska służba jest uniwersalna, ponieważ Chrystus przelał własną Krew dla wszystkich. Kto daje własną krew razem z Krwią Jezusa, kto pragnie służyć, kto pragnie kochać, nie szuka już radości, ale właśnie dlatego doświadczy jej jako nieoczekiwanego daru Boga.

Czy służę tylko po to, aby spełnić obowiązki albo dla własnej satysfakcji? Czy potrafię dać więcej, niż muszę? Czy podarowuję swoje serce, a wraz z nim Chrystusa?

 

24. Kto uczciwie dąży do pokory, niech szanuje innych, ceniąc samego siebie nisko.

Na pierwszy rzut oka ludzkie życie wygląda jak rywalizacja: każdy chce być lepszym, większym, waż­niejszym. Ambicja i konkurencja mobilizują i wydają się nam nawet czasami potrzebne dla zdrowego rozwoju społeczeństwa. Biada jednak, jeżeli ambicja i konkurencja moją przewagę, jeżeli nie są ograniczane i hamowane przez inne wartości. I tak na przykład: kto gra w piłkę powinien chcieć zwyciężyć, bo inaczej gra stanie się nudna, nawet bezsensowna Jakże jednak ważne jest, by znalazło się miejsce również dla innych cech: uczciwości, poszanowania słabszego, radości z sukcesu drugiego, gotowości przebaczenia fauli, umiejętności przegrania bez urazy, uznania zdolności i sił drugiego, również przeciwnika.

Jedną z pozostałości grzechu pierworodnego w nas jest pewna tendencja patrzenia z góry na drugiego. Zazwyczaj nieświadomie oceniamy samych siebie wysoko, uniżając drugiego. Błędy natomiast traktujemy odwrotnie: u samych siebie łatwo je usprawiedliwiamy, u drugiego znaczą dużo. Dlatego wskazane jest, by działać na przekór sobie. Trzeba w pewnym sensie na „zapas” oceniać samego siebie nisko, a drugiego cenić wysoko, aby zbliżyć się do rzeczywistości. Nie chodzi o sztuczne uniżenie siebie samego, które jest dalekie od prawdy. Ćwiczenie pokory dąży do prawdy i dlatego bierze też pod uwagę słabość ukrytej ambicji.

Trzeba uczciwie dążyć do pokory. Właśnie dlatego, że prawda jest istotą pokory, fałszywa pokora lub nieuczciwe dążenie do niej jest tak niedobre i odpychające. Chyba, dlatego Pan Jezus nie mógł znieść niektórych faryzeuszów, ponieważ udawali (może często nieświadomie) życie pobożne i pokorne. Trzeba wciąż na nowo sprawdzać swoje podejście i ćwiczenie pokory, aby nie stało się faryzejskie.

Jak reaguję, jeżeli ktoś wskazuje na pewną słabość i niekonsekwencję w moim życiu i zachowaniu?

 

25. Wyśmiewanie innych i brak szacunku dla nich wypływa z przesadnej pewności siebie.

Nie jest dobrze, kiedy ktoś ciągle samego siebie krytykuje i nigdy nie wie, co robić: wszystkich pyta, a nikomu nie ufa. Zła jest również odwrotna sytuacja: nadmierna pewność siebie – człowiek, który wie wszystko najlepiej, nikogo się nie radzi, patrzy na innych z góry, często z pogardą. Jednym z najgorszych wyrazów pogardy dla innych jest wyśmiewanie ich. Cynizm może być najbardziej subtelnym wyrazem wrogości i nienawiści. Cyniczny uśmiech jest uśmiechem diabła!

Co robić, jak leczyć się z wady cynizmu lub z tendencji do wyśmiewania innych? Czasami sama Opatrzność Boża pomaga nam przez przykre doświadczenia. Nieraz choroba, wypadek lub inne przykre przeżycie, a nawet własna wina staje się błogosławionym dopustem Boga. Przez to uniżenie i cierpienie – fizyczne jak i psychiczne – człowiek staje się bardziej dojrzały, bardziej dostępny i wyrozumiały wobec innych. Mówi się żartobliwie, że przełożony nie powinien być ani zbyt mądry, ani zbyt zdrowy, ani zbyt pobożny – aby miał więcej wyrozumiałości dla tych, za których jest odpowiedzialny. Trzeba na podstawie własnych słabości uczyć się oceniać drugiego człowieka bardziej obiektywnie. Trzeba szanować drugiego człowieka nie tylko dlatego, że może mieć w sobie więcej nieznanych przeze mnie darów, talentów i zdolności, niż widocznych. Ponadto trzeba jeszcze brać pod uwagę jego wielkość ze względu na to, że jest stworzeniem, a nawet dzieckiem Bożym – odkupionym najwyższą ceną. Krwią Zbawiciela.

Czy staram się patrzeć w świetle wiary na tych, których lubię wyśmiewać albo nimi gardzić?

 

26. Nie denerwuj się, gdy popełnisz jakiś błąd – upokarzaj swoje serce.

Dojrzałości człowieka i chrześcijanina doświadcza się nie tylko wtedy, gdy jest potrzebna jakaś pomoc lub ratunek w trudnej sytuacji wymagającej hojności i wielkoduszności. Wielkość i autentyczność ujawnia się jeszcze wyraźniej w sytuacji słabości, w doświadczeniu błędów. Jeżeli ktoś robi wielki dramat z własnych grzechów, jeżeli zaczyna tłumaczyć się, lamentować i nadmiernie samego siebie oskarżać, to bardzo często kryje się za tym jakaś nieuświadomiona pycha. Ten nadmierny żal podkreśla raczej, jak dobrym jest ten, kto go wyraża. Samokrytyka może być taktyką: może być udawaniem pokory, obiektywności, skromności, uczciwości…

Kto idzie drogą prawdziwej pokory, żałuje własnych błędów, ale nie robi z ich powodu dramatu. Człowiek pokorny wie, że jest słaby, że grzeszy, żałuje tych słabości, ale nawet nie dziwi się za bardzo, że stało się tak, czy inaczej – raczej przyznaje się, przeprasza i idzie, walczy dalej bez straty czasu na nadmierne żale lub bezużyteczne analizy powodów i winy. Każdy upadek staje się okazją, aby powstawać na nowo, aby okazać wierność i wytrwałość, a z nimi właściwą miłość. Doświadczenie własnych słabości może być nawet potrzebne dla dobrego rozwoju życia duchowego. Nigdy nie mamy prawa zgrzeszyć, myśląc, że Bóg okaże miłosierdzie. Byłby to jeden z najgorszych i najbardziej niebezpiecznych grzechów. Ale człowiek, który walcząc o wierność przykazaniom często jednak upada, może zaufać słowom św. Pawła: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Mówi się, że niektórzy nie idą do nieba, ale w nie wpadają – zawsze na nowo powstając.

Co to znaczy w moim życiu, że miłość okazuje się poprzez wierność?

 

27. Dobroć Boża jest bardzo bliska pokornemu i skruszonemu sercu.

Najważniejsze momenty w życiu człowieka to doświadczenia obecności Boga. Można znaleźć Go w pięknie natury: w górach, lasach, pustyniach, nad morzem… Inni doświadczają Go najmocniej w świętych miejscach, w liturgii, na pielgrzymkach, na rekolekcjach. Jeszcze inni odkrywają bliskość Chrystusa tam, „gdzie dwaj albo trzej” spotykają się w miłości Ewangelii. Jednym z najmocniejszych doświadczeń Boga jest jednak Jego bliskość „pokornemu i skruszonemu sercu” (por. Ps 51). Najbardziej klasycznym reprezentantem tych, którzy przez pokutę i pokorę zbliżyli się do Boga i ściągnęli Jego łaskę na ziemię jest król Dawid. Nie jest on wielki dlatego, że zwyciężył Goliata i wszystkich wrogów Ludu Bożego. Stał się takim przez przyznanie się do własnej słabości i zaufanie bardziej Bogu niż własnym siłom lub innym ludziom. Dlatego Pan Bóg mógł tak blisko z nim współpracować i przez niego kierować swoim ludem.

Nic nie przyciąga łaski Bożej do naszego serca tak mocno, jak uznanie własnego grzechu bez szminki, bez usprawiedliwiania się. Jeżeli człowiek dorosły chce stać się na nowo „dzieckiem”, uznając swoją zależność od Boga i jest gotowy, by wszystko od Niego otrzymać, wtedy zaczyna być „dorosłym” w Królestwie Bożym, wtedy jest w stanie żyć i współpracować z Panem Bogiem, aby być Jego narzędziem, uczniem, misjonarzem. Pokora otwiera drogę do doświadczenia dobroci Bożej i zarazem pomaga samemu stać się doświadczeniem Jego dobroci dla innych.

Kiedy doświadczyłem w moim życiu bliskości Boga?

 

28. Zwracanie uwagi nie wywołuje oburzenia u tego, kto posiada pokorę.

Upomnienie braterskie nie jest tylko dobrym zwyczajem dojrzałej wspólnoty, ale także obowiązkiem każdego chrześcijanina. Jezus wymaga: „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy” (Mt 18, 15). Nasze doświadczenia z tym delikatnym tematem są różne. Można się tak sparzyć, że raz na zawsze straci się ochotę, aby jeszcze komukolwiek zwracać uwagę na jego błędy. A jednak obowiązek duchowej pomocy innym pozostaje.

Czy sam jestem gotowy przyjąć uwagi od innych, od wszystkich? To także kwestia autentycznej pokory, a więc autentycznego szukania prawdy. Człowiek pokorny potrafi spokojnie słuchać uwag, nawet wtedy, gdy są wyraźnie przesadzone. Jak poszukiwacz złota przesiewa dużą ilość piachu, aby znaleźć względnie mały skarb, tak osoba pokorna słucha spokojnie wszystkiego, co się o niej mówi i jak krytykuje, by znaleźć w tym wszystkim złoto prawdy. Wdzięczność za małe ilości prawdy ma przewagę nad przesadą tego, kto krytykuje.

Odkrywając wartość uwag pokorny uczeń nie czeka, aż się ktoś zlituje, ale zaczyna od siebie. Może przecież sam prosić innych o pomoc w szukaniu prawdy. Im bardziej uczciwie szuka, tym częściej pyta się tych, którzy są gotowi (i są w stanie) mówić prawdę – nawet jeżeli ona boli. Jest to bardzo ważne w wyborze kierownika duchowego lub spowiednika. Kto szuka i wybiera uczciwie, daje pierwszeństwo temu, który może nie jest przyjemny, ale mówi prawdę i wymaga prawdy.

Czy uczciwie szukam prawdy? Czy lubię okłamywać samego siebie?

 

29. Zaufanie Bogu, zamiast samemu sobie, pogłębia pokorę.

Można różnie tłumaczyć, na czym polega grzech, jaki był początek grzechu, co doprowadziło do grzechu pierworodnego. Jedno z tłumaczeń zwraca uwagę, że to brak zaufania doprowadził do zniszczenia przyjaźni między Bogiem i człowiekiem. Kuszona przez węża Ewa zaczęła wątpić: czy naprawdę jest lepiej nie o wszystkim wiedzieć, czy jednak Pan Bóg czegoś nie ukrywa, czy naprawdę kocha…? Brak zaufania doprowadził do nieposłuszeństwa, do zerwania więzi miłości, do końca przebywania w raju. I odwrotnie, to moment wielkiego zaufania doprowadził dzieło odkupienia do końca: “Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46). Jezus Ukrzyżowany, który jako człowiek nie czuje już bliskości Ojca Niebieskiego, ufa dalej w najciemniejszej nocy duszy. Przez to zaufanie gładzi grzech pierworodny i otwiera drogę do nowego raju, do nieba, do Nowego Przymierza, do nowego życia w jedności z Panem Bogiem już na tej ziemi.

Życie według Nowego Przymierza to życie w zaufaniu. Człowiek, który przyjmuje chrzest i wszystkie sakramenty – nowe życie – nie chce już żyć dla samego siebie, ale dla Boga, a Bóg żyje dla człowieka. Na tym polega Nowe Przymierze. Jak w dobrym małżeństwie – każdy żyje i pracuje, planuje i raduje się ze względu na drugiego. Tak samo żyje chrześcijanin ze względu na Boga. Bez Niego życie już nie ma sensu, bez Niego już nic nie mogę uczynić. “Nic” tzn. nic prawdziwego, nic, co miałoby wartość w oczach Boga, nic, co mogłoby przetrwać na wieczność. Człowiek pokorny jest szczęśliwy, że może tak blisko współdziałać z Panem Bogiem, jest szczęśliwy jak zakochany, który już nie chce niczego czynić bez drugiego, bez miłości, bez oddania. Czuje się sobą dopiero w jedności i bliskości ukochanego, a to znaczy: zaufać Bogu zamiast samemu sobie, to znaczy: współpracować z łaską Bożą, to znaczy: żyć w pokorze.

Jak daleko sięga moje zaufanie Bogu?

 

30. Sercem i duszą pokory jest cześć i miłość Boga.

Nieraz w tych rozważaniach nazywaliśmy pokorę naczyniem albo kielichem miłości. Kielich ma pewną wartość sam w sobie, może być dziełem sztuki, zrobionym z wartościowego kruszcu, a jednak nie znajduje swojego spełnienia, dopóki nie zostanie napełniony winem, Krwią Chrystusa. Dopiero wtedy, w czasie Eucharystii, kielich jest prawdziwie sobą, osiąga swoją pełną godność, pełne piękno. Dlatego także pokorę rozumie się w pełni dopiero wtedy, gdy jest wypełniona miłością i chwałą Bożą. Pokora bez Boga nie jest kompletna, nie jest dojrzała. Dopiero w relacji do Boga człowiek i jego wartości, umiejętności, cnoty osiągają pełne znaczenie, harmonię i spełnienie. Każde dążenie do prawdy, każde uniżenie siebie w służbie i każda ofiara otrzymuje od Boga swoją prawdziwą wartość. Bez Boga nie można być pokornym. Bez miłości pokora jest pusta i martwa. Miłość i pokora są nierozdzielne. Pokora tłumaczy miłość, a miłość daje sens i życie pokorze. Przez pokorę miłość utrzymuje się w równowadze, chodzi po ziemi, a nie buja w obłokach, staje się konkretna, nie gubi się w uczuciach. Przez miłość pokora staje się ludzka, ciepła i żywa. Miłość daje jej uśmiech i światło, daje jej serce i kwiaty. Miłość i pokora – niech żyją zawsze w jedności! Pan Bóg niech błogosławi to „małżeństwo” wieloma dziećmi – niezliczonymi cnotami!

Czy moja pokora pozwala, by wypełniła ją miłość?

 

31. Podobać się Bogu znaczy więcej niż ludzkie uznanie i chwała.

Każdy człowiek szuka uznania, chce być rozumiany, pragnie pochwały. Dobre słowo matki mo­bilizuje dziecko do posłuszeństwa. Uznanie nauczyciela potrafi przezwyciężyć lenistwo uczniów. Publiczne podziękowanie dodaje sił do społecznego zaangażowania się. Dla sławy sportowcy i politycy, naukowcy i artyści odkrywaj ą w sobie niespodziewane siły i zdobywają się na największe osiągnięcia. Wszyscy czynią to ze względu na ludzi, bojąc się krytyki lub utraty dobrej opinii. Dla ratowania własnej twarzy politycy prowadzą nieraz całe narody do nieszczęścia wojny. Wszystko to dzieje się ze względu na ludzi.

Człowiek wiary, człowiek prawdziwie religijny żyje jednak bardziej w relacji do Boga niż do ludzi. O ile się da, można i trzeba zachować dobre imię i u Boga, i u ludzi, ale nie zawsze jest to możliwe. Trzeba ustawić pierwszeństwo: nie można służyć dwom panom! Bóg wymaga decyzji, czuwa zazdrośnie, strzeże wierności tych, którzy nazywaj ą się wierzącymi. Ten jest prawdziwym przyjacielem Boga, kto pragnie podobać się bardziej Jemu niż ludziom. Także prawdziwym przyjacielem ludzi jest ten, kto potrafi dla wierności Bogu im się przeciwstawić. Boli, gdy czasami musimy pójść pod prąd, gdy nie jesteśmy rozumiani, gdy czujemy się samotni i wyśmiani. Prawdziwa pokora potrafi jednak przejść przez takie próby, okresy oczyszczenia i umocnienia. Prawda zwycięży, służba przekona, ofiara uratuje. Pokora nie jest rozumiana, nigdy nie była mod­na i nie ma szansy, aby pociągnąć za sobą wielkie tłumy, a jednak ten świat pragnie pokory, ponieważ pragnie Boga. Prawdziwa pokora jest jednak kochana -jak Maryja, która jest właściwym obrazem i wcieleniem pokory, która jest „żywym kielichem”.

Czy miłość do Maryi umacnia twoją pokorę?