Święty Franciszek Ksawery urodził się w roku 1506 w Hiszpanii, Marząc o sławie i bogactwie, rozpoczął studia w Paryżu. Pod wpływem św. Ignacego Loyoli nawrócił się i wstąpił do założonego przez niego Towarzystwa Jezusowego. Tam złożył ślub ubóstwa, czystości i posłuszeństwa papieżowi. W roku 1537 otrzymał święcenia kapłańskie. Parę lat później wyjechał na misje do Indii. Jego pierwszą placówką było miasto Goa, wkrótce całkowicie przez niego nawrócone. To jednak Franciszkowi nie wystarczało – rozpalał go „święty ogień”. Swoją działalnością misyjną objął olbrzymie terytoria Indii aż po wybrzeże Malabarskie, Selangor na półwyspie Malakka i Cejlon. W latach 1549-1551 głosił Ewangelie w Japonii, której został pierwszym misjonarzem i gdzie wkrótce wyrosła kwitnąca gmina chrześcijańska. Nie spełniło się jednak jego wielkie pragnienie apostołowania w Chinach, gdyż wyczerpany pracą i chorobą zmarł 3 grudnia 1552 roku u granic tego kraju.

Święty Franciszek Ksawery jest uważany za największego, po św. Pawle Apostole, misjonarza Kościoła katolickiego. Dzieło nawracania pogan zaczynał od poznania kraju i jego mieszkańców, katechizacji, kazań w języku ludowym, oraz właściwy dobór i kształcenie katechetów. Nieustannie narażony na niebezpieczeństwa, w każdej chwili zachowywał ufność w Bogu, który potwierdzał i umacniał jego nadludzkie wysiłki w zdobywaniu jak najwięcej dusz dla Chrystusa. Własną ręką ochrzcił ponad dwieście tysięcy pogan. Jest patronem Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, a w roku 1927 uznano go, wraz ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus, za patrona misji zagranicznych.

Z listu św. Franciszka Ksawerego do św. Ignacego Loyoli

Odwiedziliśmy wsie zamieszkane przez chrześcijan, którzy parę lat temu przyjęli wiarę. Nie ma tu Portugalczyków, ponieważ ziemia jest jałowa i nieurodzajna. Miejscowi chrześcijanie z powodu braku kapłanów wiedzą tylko to, że zostali ochrzczeni. Nie ma tu kapłana, który by odprawiał dla nich Mszę świętą, ani też nikogo, kto by ich uczył pacierza oraz przykazań Bożych.

Odkąd więc tu jestem, nie przestaję chrzcić dzieci. Tak więc ochrzciłem ogromną ilość dzieci, o których można powiedzieć, że nie rozróżniają między swoją prawicą a lewicą. Te dzieci nie dają mi spokoju ani czasu na odmówienie oficjum, jedzenie czy spanie, zanim nie nauczę ich jakiejś modlitwy. Tu zaczynam rozumieć, że „do takich należy Królestwo Boże”.

Byłoby to z mej strony brakiem wiary, gdybym nie zadośćuczynił tak pobożnym pragnieniom. Dlatego uczywszy ich wyznawać Boga w Trójcy Jedynego, wyjaśniłem im skład Apostolski oraz Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryja. Zauważyłem, że te dzieci są bardzo pojętne i niewątpliwie stałyby się dobrymi chrześcijanami, gdyby je tylko zaznajomić dokładniej z nauką naszej wiary.

W tych krajach bardzo wielu nie jest chrześcijanami tylko dlatego, że nie ma nikogo, kto by wśród nich apostołował. Często wspominam, jak to dawniej, na uczelniach europejskich, a szczególnie na Sorbonie, wyszedłszy z siebie, krzyczałem do tych, którzy mają więcej wiedzy niż miłości, i nawoływałem ich tymi słowami: O jak wiele dusz z waszej winy traci niebo i pogrąża się w otchłań piekła!

Obyż to oni tak się przykładali do apostolstwa, jak pilni są do nauki, by mogli zdać Bogu rachunek z powierzonych im talentów wiedzy. O gdybyż ta myśl mogła ich poruszyć; oby odbyli ćwiczenia duchowne i zechcieli posłuchać tego, co by im Pan powiedział w głębi serca, i porzuciliby swoje pożądania i sprawy ziemskie. Byliby wtedy gotowi na wezwanie Pańskie i wołali do Niego: „Oto jestem, co mam czynić, Panie?” Poślij mnie, dokąd chcesz, nawet i do Indii.