Diakonat Marjana i Stjepana

Diakonat Marjana i Stjepana

BÓG JEST MOIM ŚWIATŁEM

/wywiad z diakonami którzy przyjęli święcenia z rąk

Jego Eminencji Josepa kardynała Bozanić,

arcybiskupa Zagrzebia w dniu 5 października 2013 r./

BRAT MARIJAN

Kiedy odczułeś pierwszy promień Bożego światła w duszy, które cię zapraszało do stanu duchownego?

Pierwszy promień Bożego światła w duszy, które mnie wzywało do stanu duchownego, odczułem w drugiej klasie szkoły podstawowej. Siostra zakonna o imieniu Marinela ze Zgromadzenia Chrystusowych Służebniczek, była pierwszą, która mi powiedziała, co wyczuwa we mnie. Oczywiście, był też cały szereg osób i wydarzeń, modlitw i ofiar, które mi pomagały, aby się to we mnie wykrystalizowało. Były wahania, opory, inne plany, rozmyślania i dylematy w powołaniu.

Wiemy, że po ukończeniu szkoły pracowałeś za granicą. Czy ten okres cię osłabił czy umocnił w powołaniu?

Tak, po ukończeniu szkoły wyjechałem do Niemiec i zatrudniłem się. Czas tam spędzony był dla mnie cenny, gdyż odkryłem „perłę”, która dotąd była dla mnie „ukryta”. Przemiana, która się tam dokonała we mnie, była ważna. Dopiero wtedy zacząłem głębiej rozmyślać o życiu, Eucharystii, rodzinie… Czasami wszystko to miałem, ale nie umiałem praktykować. Zastanawiałem się, dlaczego człowiek musi najpierw coś stracić, aby potem umiał to cenić? Była to droga, ale też i umocnienie w powołaniu.

Dlaczego akurat zakonnik i dlaczego Misjonarz Krwi Chrystusa?

Wpierw zanim się zdecydowałem na życie zakonne miałem pragnienie i potrzebę odwiedzenia jakiegoś klasztor, dla poznania tego sposobu życia. Modliłem się w tej intencji. W międzyczasie poznałem Misjonarzy Krwi Chrystusa w Zagrzebiu, nawiązałem z nimi kontakt i parę razy pojechałem do nich na dni skupienia i rekolekcje. Wielką rolę w tych dniach decyzji odegrali współbracia, tj. wspólnota domowa. Oni mi swoim przykładem pomogli żyć i głosić Bożą Miłość, nie tyle słowami ile poprzez czyny.

Bóg tak chciał, że w przełomowych, młodzieńczych latach troszczyli się o ciebie bracia i siostry, ponieważ wcześniej twoich rodziców powołał do siebie. Kto był dla ciebie największym wsparciem, gdy wyznałeś, że pragniesz swoje życie poświęcić służbie Bogu i bliźnim?

Jestem najmłodszym, dziewiątym dzieckiem. Ze wszystkimi moimi braćmi i siostrami mam wspaniałe stosunki. Powiedziałem im o swojej decyzji i oni to przyjęli z radością. Powiedzieli: „Jeśli jesteś szczęśliwy i zadowolony, my również i będziemy cię wspierać tak jak potrafimy.” To za co im szczególnie dziękuję to pomoc modlitewna. I kiedy widzę razem ich rodziny (a jest ich dwudziestu pięciu), to napawa mnie to szczęściem.

Podobnie jak inni młodzi ludzie, z pewnością przechodziłeś większe lub mniejsze próby i dylematy podczas twojej edukacji i formacji. Kiedy ci było najtrudniej i co ci dawało najwięcej sił w kontynuowaniu drogi do ołtarza?

Najtrudniej było mi na początku studiów. Często zastanawiałem się czy podołam, czy będzie możliwe ponownie uczyć się po czternastu latach przerwy, czy ma to w ogóle sens? Tym co mi codziennie dodawało sił i wytrwałości było życie duchowe, codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, rozważanie Słowa Bożego, życie ślubami i życie sakramentalne.

Przed tobą są święcenia diakonatu, prawdopodobnie czeka cię praktyka diakońska, a za tym bezpośrednie przygotowanie do przyszłego roku i twojej pierwszej mszy świętej. Gdzie widzisz siebie jako kapłana, lub innymi słowy gdzie byś najbardziej pragnął „dawać siebie”: w pracy z młodymi, starszymi, uzależnionymi, rodzinami, jako spowiednik lub jeszcze inaczej?

Przełożonym obiecywałem między innymi posłuszeństwo, więc jestem otwarty na wszystko. W chwili gdy miałbym wybierać, byłaby to praca z rodzinami. Myślę, że są one dziś w największym kryzysie, a wszystko przecież zaczyna się w rodzinie. Bez prawdziwie chrześcijańskich, moralnych, zdrowych rodzin nie ma pojedynczego człowieka, ani wspólnoty. Otwarty jestem na każdą pracę i obowiązek, który powierzą mi przełożeni.

Czy istnieje jakieś hasło, werset z Biblii lub dewiza, którą pragnąłbyś oznaczyć i umocnić swoje misyjne powołanie?

Tak. Jest to Łukaszowej Ewangelii tekst o miłosiernym Samarytaninie. Pragnę być miłosierny i łagodny, dawać siebie, służyć wszystkim. Jako hasło wziąłem ostatnie zdanie tego ewangelicznego tekstu: »Idź, i ty czyń podobnie!« (Łk 10,37).

BRAT STJEPAN

Podstawy wiary człowiek zdobywa najpierw w rodzinie. Na ile rodzinna atmosfera, wiara i wychowanie były wyznacznikami twojego powołania?

Z pewnością atmosfera w rodzinnie odegrała tu wielką, wręcz decydującą rolę. Choć w swojej młodości nie byłem praktykującym katolikiem, to z wychowania i relacji moich rodziców do mnie i moich braci, oraz ich wzajemnej relacji, mogłem się wiele nauczyć o miłości, szacunku, dobroci i wierności. Jestem przekonany, że już poprzez nich Bóg mnie przygotowywał do takiego powołania, a mama była tą, która była najwięcej związana z Kościołem, nasz rodzinny „głos sumienia” jeżeli chodzi o praktyki religijne.

W jaki sposób Pan cię dotknął i dał do zrozumienia, że pragnie abyś go naśladował w powołaniu kapłańskim i zakonnym?

Miałem to szczęście, że Misjonarzy Krwi Chrystusa poznałem wpierw zanim rozpoznałem Boży głos w moim sercu. Miałem możliwość jakiś czas mieszkać w Domu Misyjnym i wtedy się wszystko zaczęło. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Domu Misyjnego, czułem się jakbym trafił do domu rodzinnego i w porozumieniu z ówczesnym przełożonym zdecydowałem się pewien określony czas mieszkać z misjonarzami. Włączyłem się w aktywność i życie Domu Misyjnego i to było to już dla mnie wielką rzeczą. Ja, który nigdy nie byłem jakoś szczególnie związany z Kościołem, po raz pierwszy w życiu miałem wrażenie, że żyję własnym życiem. Wtedy się wszystko w moim sercu zaczęła układać. Pan mnie wołał, a ja Go z początku nie chciałem słyszeć i nie rozumiałem. Ale z biegiem czasu, „mozaika” się układała, serce się otwierało i stawało się dla mnie coraz bardziej jasne, którą drogą wyruszyć. Wtedy zdecydowałem się spróbować.

Slavonija1 ma „serce” szersze od swych równin i większości młodych oferuje ustaloną drogę życia: szkoła, praca, rodzina… Jak siebie widzisz w wielkiej rodzinie wierzących lub grupach społecznych, które będą ci powierzone jako kapłanowi? W czym chciałbyś się specjalizować w służbie Misjonarzy Krwi Chrystusa?

To co mnie szczególnie cieszy jest intensywniejsza praca z ludźmi. Dziś jest dosyć trudno znaleźć kapłana, który wam poświęci swój czas. Tu widzę przestrzeń do pracy. Pomóc ludziom, aby odkryli piękno chrześcijaństwa. Pomóc im żyć ewangelią w ich codziennym życiu.

Kto, prócz tych którzy wspierali cię modlitwą, był dla ciebie największym wsparciem w okresie twojej edukacji i kto ci najwięcej pomógł lub służył przykładem w minionych latach w Domu Misyjnym, w szkole i na studiach?

Trudno mi jest kogoś wyróżnić. Współbracia, formatorzy, kapłani którzy mi towarzyszyli, przyjaciele, koledzy ze studiów, ludzie którzy przybywali do Domu Misyjnego często z odległych miejsc, aby czcić Krew Chrystusa, wszyscy oni mieli swoją określoną rolę i byli dla mnie podporą.

W trakcie są przygotowania do obchodów 200-lecia Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa, do którego należysz. W jaki sposób dziś – jutro, jako kapłan, najbardziej pragniesz naśladować św. Kaspra, założyciela Zgromadzenia?

Pierwsze co mi zawsze przychodzi do głowy, gdy myślę o nim, to fakt, że był misjonarzem tam gdzie pracował. Nie musiał wyjeżdżać gdzieś daleko na misje. Szukał tego co jest najbardziej zaniedbane w Kościele, w miejscu w którym się znajdował i temu się poświęcił. To mnie zaprasza do naśladowania go i motywuje, abym spróbował rozpoznać czemu by się on poświęcił tutaj w Chorwacji, gdyby mieszkał teraz z nami w naszym Domu Misyjnym.

Krzyk Krwi Chrystusa jest dziś bardzo wyraźny: w wojnach, chorobach współczesnego człowieka, nałogach, wypadkach, braku sensu życia. Chcielibyśmy usłyszeć twoje przesłanie do ludzi młodych: jak żyć w nowoczesnej, cyfrowej erze, być „na fali”, a jednak naśladować Chrystusa i swoje kropelki cierpienia jednoczyć z Jego męką, którą i dziś w sposób bezkrwawy ofiarowuje za każdego z nas i za każdego naszego brata – człowieka?

Wciąż jeszcze uważam siebie za względnie młodego i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dziś młodzi są dosyć blokowani oczekiwaniami tego świata. Różne rzeczy są im proponowane i narzuca im się jakieś nieosiągalne ideały, głównie związane z tym co materialne i przejściowe. Godząc się na nie, młody człowiek staje się rozczarowany i niezadowolony, zniewolony światem. Moje przesłanie do nich brzmi: Bądźcie sobą. Miłujcie Boga. Kochajcie Kościół i ludzi wokół siebie! Wszystko wykorzystujcie dla Jego chwały i nie lękajcie się. Korzystajcie z życia w chrześcijański sposób i będziecie szczęśliwi!

Przetłumaczono przez ks. Józefa Godlewskiego z czasopisma Wspólnoty Krwi Chrystusa „Živi kalež“ 8(175) Zagreb 2013, s.16-19.

1 Region w Chorwacji, z którego pochodzi br. Stjepan.