„Od misji do misji”

Do swojego Przyjaciela w niebie, św. Franciszka Ksawerego, św. Kasper żywił ciepły i prostoduszny szacunek i oraz gorącą synowską miłość. Czasami mówił: „Co za wielki święty! Jaka wielkoduszność serca! Jak będę w niebie, to go mocno uściskam”. Kasper go kochał i szanował z tą przesadą, z jaką robią to święci. Wzywał go zawsze, jako swego towarzysza misyjnych pielgrzymek.

Przede wszystkim naśladował tego wielkiego misjonarza w jego nieustającej gorliwości. Wiele kazań dziennie, (jednego razu aż siedemnaście), długie godziny w konfesjonale, potem przyjmowanie ludzi, którzy przychodzili do niego po radę, wizyty w szpitalach, w więzieniach, obłożnie chorych w ich domach. Ta żywa gorliwość, którą zabierał ze sobą wszędzie, pomagała mu pokonywać jego nieśmiałość i lękliwość, czyniła z niego człowieka pełnego energii i odwagi.

Ta żarliwość misyjnego ducha pokazuje pewne niecodzienne zdarzenie. Pewnego razu, w dzień świąteczny, w Giano, w czasie kazania Kaspra, w kościele była tylko jedna staruszka. Co począć, co zrobić w tej sytuacji? Św. Kasper zaczął mówić tak uroczyście i tak jak zwykle to robił podczas świąt, to znaczy w taki sposób, jakby stał przed tłumem wiernych. Pamiętając o tym wydarzeniu, mówił później Kasper, że wtedy wydobył się z niego jakiś „święty gniew”, wytrysło jakieś źródło, pragnienie głoszenia Słowa.

Chciałbym w tym krótkim artykule przedstawić kilka ciekawych, może nieznanych nam jeszcze zdarzeń z życiai misji św. Kaspra, które wydarzyły się w różnych miejscowościach, do których święty udawał się z rekolekcjami.

Dzieła i misje świętego nie były tylko pasmem sukcesów, ale i codziennych trudów i zmagań się ze sobą, z przeciwnościami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Ukażemy najpierw piękne i wielkie momenty z misji i rekolekcji Kaspra del Bufalo.

W misjach prowadzonych w Sermoneta jeden człowiek, który nie spowiadał się od 40 lat, był tak poruszony słowami św. Kaspra, że postanowił pojednać się z Bogiem. Po spowiedzi po raz pierwszy od wielu lat poczuł, że jest wreszcie ogarnięty Bożą łaską.

W tej samej miejscowości, jeden chory, który przyjął sakramenty święte na sposób świętokradzki, słysząc, z jakim zapałem i ogniem przemawiał Kasper, wezwał jednego z misjonarzy i wyznał mu całą nędzę swego życia, jednając się z Bogiem i mówiąc z płaczem, że te misje uwolniły go od potępienia i piekła.

W Sanseverino misje nie były od początku dobrze przyjęte, było bardzo ciężko, ale na koniec przyniosły takie owoce, że nie wystarczało nawet pięćdziesięciu spowiedników – takie były tłumy ludzi do spowiedzi. Pod koniec tych misji ludzie znosili i palili wiele złych książek, broń, która służyła do zabijania. Miasto zmieniło się, tak jak noc się przemienia w dzień.

29 lipca 1818 r., w Forlimpopoli Kasper z misjonarzami prowadził misje święte. Pomimo wielu sekt, które działały w tej miejscowości i ich oporu wobec misji, Kasper mówił swoje kazania wobec tak wielkiej liczby wiernych, że nie mieścili się w Kościołach. Przemawiał więc na placach tego miasta. Podczas ostatniego kazania przyszedł tak wielki tłum ludzi, że niektórzy wchodzili na dachy swoich domów, aby tylko usłyszeć świętego. Warto tu przytoczyć kilka szczególnych faktów z kroniki owej miejscowości, obrazujących konkretne owoce tych misji: „Pewien dwudziestotrzyletni młody kupiec pozostawił życie światowe i stał się zakonnikiem franciszkańskim”. „Inny trzydziestoletni inżynier włączył się czynnie w życie Kościoła”. „Jeszcze inny młody człowiek żyjący rozpustnie, żałował swego życia i nawrócił się, czyniąc pokutę w jednym z klasztorów”. „Kilka kobiet uprawiających prostytucje powróciły do prawego życia, a dwie z nich wstąpiły nawet do klasztoru”. „Kilka innych młodych dziewcząt również obrało stan życia doskonałości chrześcijańskiej”.

Wydarzeniem najbardziej znamiennym we wspomnianej miejscowości był fakt, w którym dwie loże karbonariuszy (ówczesna sekta włoska) stawiły się w komplecie przed św. Kasprem, przekazując mu wszystkie swoje oznaki i emblematy, związane z sektą i odwołując wszystkie przysięgi złożone w tej sekcie.

Wielu ludzi podążało za Kasprem i jego misjonarzami do innych miast, gdzie prowadzili misje, aby go słuchać. I tak np. idąc do takich miast, jak Sant’Angelo i Meldola setki ludzi musiało pokonać pieszo od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów, co nie zraziło ich wcale w tym, aby podjąć ten trud, byleby znowu spotkać i usłyszeć świętego.

W kronikach miejscowości różnych miast, gdzie były prowadzone misje, zanotowano również inne fenomeny, choć przeciwne tym powyższym, związane z misjami. I tak na przykład kilka osób, które prowadziło życie rozwiązłe z pewnego miasta, gdzie Kasper miał prowadzić misje, nie chciało go słuchać. Udali się więc w tym celu z tego miasta na wieś oddaloną od tego miejsca około10 kilometrów. Jednakże, jak się podaje w owych pismach, słyszeli oni słowa kazań świętego, tak, jakby byli obecni wśród wiernych w kościele, w tej miejscowości.

Jak wspomniałem wyżej, Kasper spotykał się również z wieloma przeciwnościami, aż do tego stopnia, że zagrażała mu utrata życia. Ukażemy teraz kilka przykładów obrazujących i potwierdzających tę rzeczywistość.

W Cori, podczas kazania, w którym sprzeciwiał się mocno złu i grzechowi, Kasper poczuł nagle, jak ktoś go uderza mocno w plecy. Pod wpływem tego uderzenia spadł z podestu na bruk i wybił sobie ząb. I choć krew mu leciała z ust, nie przestraszył się tego wcale, lecz przemywając usta, wszedł znowu na mównicę i kontynuował kazanie.

Sekciarze byli bardzo źli na św. Kaspra z tego powodu, że wielu z nich nawracało się na wiarę chrześcijańską. Kilku przywódców sekty przygotowało nawet zamach na życie Kaspra i innych misjonarzy. Posłali do nich czterech dobrze uzbrojonych i poinstruowanych zabójców. Jeden z nich wszedł do domu Kaspra. On, uprzedzony przed tym zamachem, wyszedł naprzeciw zabójcy i spytał go, po co przyszedł i czego pragnie. On zmieszał się na te słowa i taką postawę świętego, zdołał wydobyć z siebie tylko kilka bełkotliwych, nielogicznych słów i zniknął szybko, uciekając.

Przed udaniem się do miejscowości o nazwie Meldola, Kasper otrzymywał wiele listów z groźbami, że jak przyjedzie, to go zabiją. Współbracia starali się go powstrzymać, ale na próżno. Kasper wiedziony zawsze tą samą gorliwością, nie dał się zatrzymać, ani zastraszyć i wyruszył na te misje. Jednakże sekciarze nie ośmielili się nic zrobić świętemu. Pan Bóg pobłogosławił również to dzieło, udzielając wielu owoców tych misji, podobnych w ilości do tych, które zdarzyły się w Forlimpopoli. Również tam miał miejsce ów cud bilokacji św. Kaspra. Naoczny świadek zeznaje: „Podczas kazania św. Kaspra na placu miasta, niektórzy ludzie wychodzili z kościoła, mówiąc, że właśnie przed chwilą spowiadali się u św. Kaspra, a inni ludzie mówili, >>Nie możliwe, przecież mówi teraz kazanie na placu<<. Więc i ja wiedziony ciekawością wszedłem do kościoła i rzeczywiście też wyspowiadałem się przed tym świętym”.

Po sukcesie tych misji w Meldola, św. Kasper, chcąc uniknąć różnych demonstracji ludu, okazujących mu cześć i szacunek, późnym wieczorem wsiadł do karety, aby pod osłoną nocy, przez nikogo niewidziany, udać się do następnego miasta. Jednakże nie udało mu się to. Lud dowiedziawszy się o tym, wraz z eskortą wojska i policji odprowadził go nocą aż do następnej miejscowości, gdzie miał prowadzić kolejne misje.

W pewnej miejscowości Castelfidardo miało miejsce inne cudowne zdarzenie. Mówiąc kazanie o Maryi na zewnątrz Kościoła, w obecności miejscowego biskupa, kapłanów oraz tłumu wiernych, nagle w krótkim czasie niebo tak się zachmurzyło, że groziło ulewą i zaczęło nawet padać. Lud już przygotowywał się, aby wracać do swoich domów, jednak Kasper dał im znak, aby się zatrzymali, po czym wyciągając ręce do góry, odwrócił się w kierunku obrazu Madonny Kielicha i zmówił krótką modlitwę. Natychmiast niebo się rozpogodziło i mógł dalej spokojnie kontynuować kazanie.

Mieszkańcy górskich miejscowości Colleamato, Albacina, Domo, Precicchie, Castelletto, Rocchetta, Argignano, s. Michele wielokrotnie dawali świadectwo, że widzieli Kaspra podróżującego na osiołku, poprzez niebezpieczne górskie tereny, pełne przepaści i urwisk. Często, niewprawny w jeżdżeniu konno, św. Kasper przewracał się wraz z osiołkiem, staczając się często w dół po urwistym zboczu góry.

W jednym małym miasteczku Cerreto, w którym mieszkało około sześćset osób, jak mówią księgi procesu kanonicznego, święty głosił kazania, mając przed sobą około dwadzieścia tysięcy osób. Inna wielka sympatia ludu wobec Kaspra objawiła się w pewnym, trochę komicznym wydarzeniu, w którym to lud miasteczka Serra a. Quirico uzgodnił, że zamkną bramy miasta, aby nie wypuścić Kaspra, ale zatrzymać go u siebie tak długo, jak to tylko będzie możliwe.

Należałoby tu jeszcze wspomnieć o szczególnej misji św. Kaspra, do której został powołany przez papieża Piusa VII. Mianowicie o misji wśród bandytów, którzy grasowali w górach południowego państwa Rzymskiego, ale ponieważ jest to szeroki i ciekawy temat, zajmiemy się tym później, przy następnej najbliższej okazji.

Niech ten krótki rys wielkiego ducha i zapału misyjnego św. Kaspra zapala nie tylko kapłanów i misjonarzy do głoszenia Ewangelii słowem i czynem, ale również i wszystkich wiernych świeckich, szczególnie tych, którzy żyją duchowością KrwiChrystusa iktórych duchowym ojcem jest największy Apostoł Krwi Chrystusa, św. Kasper del Bufalo.

Opracował i przetłumaczył z j. włoskiego:
ks. Daniel Rafał Mokwa, CPPS

Na podstawie książki:
„San Gaspare del Bufalo – Missionario popolare”
Giuseppe Pasquali